Wyjrzałam niepewnie ze swojej jaskini, rozglądając się dookoła. Słońce
właśnie rozpoczynało swoją codzienną wędrówkę po błękitnym niebie.
Dopiero wczoraj przyjęto mnie do watahy... Całe szczęście, podobno w
grupie siła, prawda? Wraz z nowym dniem rozpoczyna się nowy rozdział
mojego życia. Lepszy? Gorszy? Nie wiem. Odpowiedź na to pytanie
przyniesie czas. Rozpostarłam skrzydła, w celu rozprostowania kończyn po
kilku godzinach snu. Nie czekając długo, wzbiłam się w powietrze, lecąc
w nieokreślone miejsce, po prostu - przed siebie. Pod sobą widziałam
las, można by uznać, że nie widać było jego końca. Zniżyłam lot,
muskając łapami koniuszki drzew. W końcu postanowiłam wylądować gdzieś w
lesie. Stanęłam na ziemi, znowu czując grunt pod nogami. Liście drzew
szumiały lekko pod wpływem delikatnego wiatru. Moją uwagę przykuł cichy
szum wody, dochodzący z głębi lasu. Prowadzona dźwiękiem ruszyłam wolnym
krokiem w tamtą stronę, docierając po chwili na miejsce. Moim oczom
ukazało się niewielkie jeziorko, do którego wpadał równie mały
strumyczek. Wzięłam łyk chłodnej wody, czując przyjemne orzeźwienie.
Zaraz obok znajdowała się polana, ozdobiona różnobarwnymi kwiatami oraz
nielicznymi krzewami. Nagle dostrzegłam jakiegoś skrzydlatego wilka,
wypoczywającego na trawie. Miał ciemną sierść, zaś jego skrzydła
przypominały te należące do nietoperzy. Odruchowo cofnęłam się o krok,
jednak na moje nieszczęście musiałam nadepnąć na jakiś suchy patyk,
który momentalnie złamał się z trzaskiem. Nieznajomy natychmiast
otworzył oczy, a jego wzrok wylądował na mnie. Podniósł się z ziemi,
stając na czterech łapach. Teraz mogłam z łatwością dostrzec, iż był ode
mnie sporo wyższy. Nie za bardzo wiedziałam, co w tej sytuacji powinnam
zrobić. Chyba mi nic nie zrobi, prawda? Niepewnym krokiem wyszłam
całkowicie zza zasłaniających mnie do połowy krzaków.
<Dracon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz