sobota, 24 września 2016

Od Calamity cd. Akuroshi

Z nieco opuszczonym łbem zerknęłam na waderę. Była przyjazna i nie wydawało mi się by miała złe zamiary, ale mimo to z cichym westchnieniem wybrałam kłamstwo.
- To tylko nieudane łowy. Stratowało mnie kilka saren i tyle. – posłałam jej ciepły uśmiech i z zadowoleniem stwierdziłam, że mnie to nie zabolało.
Rany się goiły, a kości zdążyły już odnaleźć swoje miejsce w mym ciele. Narządy również wydawały się być już w formie, pozostały już tylko powierzchowne otarcia, otwarte szramy i krwiaki. Pozwoliłam sobie na uniesienie głowy i obsunęłam łopatki by mieć prosty grzbiet. Mój chód się wyrównał, nie miałam już z nim problemu. Wypuściłam ciężko powietrze czując jeszcze lekki uciskający ból w płucach, był on przytłaczający, ale również w pewien sposób satysfakcjonujący.
- Miałaś naprawdę dużego pecha biorąc pod uwagę liczbę uszkodzeń. – stwierdziłam wodząc spojrzeniem po mojej sylwetce. Jej oczy zatrzymały się na ułamek sekundy, gdy była światkiem zamykania się jednej z ran.
Mimo, że oddaliła się wzrokiem od tego miejsca to wiedziałam, że to zauważyła i pozostanie to w jej głowie. Pozostawało tylko pytanie czy ma zamiar dalej naciskać czy raczej woli odpuścić i poczekać na dobry moment.
- Posiadasz może coś w stylu wzmocnionej regeneracji? - mówiąc to uniosła delikatnie łuk brwiowy nad prawym okiem i mimowolnie wróciła spojrzeniem do miejsca gdzie zobaczyła samoleczącą się ranę, by po chwili uciec wzrokiem ku mojemu obliczu.
- Można to tak ująć. – parsknęłam cicho, znacznie łagodząc atmosferę i zacierając moje kłamstwa.
Nie lubiłam gdy inni wiedzieli o mojej klątwie, wtedy bardzo często zaczynali się bać mojego towarzystwa, jakby myśleli, że mogą się zarazić. Nie podchodzili blisko, mimo że w oczach wielu z nich widziałam współczucie. Wcześniej śmiali się razem ze mną i opowiadali pogodnie o swoim dniu, a potem śledzili mnie tylko wzrokiem z nutą tęsknoty, ale też obawą przed tym co mogę na nich sprowadzić. Ja sama zdawałam sobie sprawę, że nie istnieje nawet niewielka szansa na to, że moja osoba naraża ich na cokolwiek złego. Klątwa była skupiona na mnie, pomijała otoczenie. Tą dziwną siłę nie obchodziło, że może skrzywdzić kogoś w pobliżu, ona pragnęła tylko mojej krwi i bólu. Choć wiedziałam to od momentu, w którym zostałam przeklęta to i tak nigdy nie strzępiłam języka by opowiadać o tym pozostałym. Prawdopodobieństwo na to, że byłabym wysłuchana i zrozumiana było nikłe, a ja szybko godziłam się z ich dystansem. Przeżyłam z nimi dobre chwile i byłam gotowa zaakceptować ich decyzje by jedynie z nostalgicznym uśmiechem wspominać ich ciepłe słowa. Być może była to moja głupota lub brak jakiejkolwiek zawziętości, ale nigdy nie byłam nachalną duszą.
- Muszę przyznać, że naprawdę twoja regeneracja naprawdę daje radę. Praktycznie wszystko już się zagoiło. – na jej pysku gościł szeroki uśmiech, który większość pewnie przyprawił by o dreszcz, ale ja jedynie zerknęłam na nią z ciepłem w oczach i delikatnym uśmieszkiem.
Kuro nieco się speszyła, gdy zdała sobie sprawę z tego jaki miała wyraz pyska, ale widząc moją reakcje wyraźnie się ośmieliła.
- Jeżeli się nie mylę to powiedziałaś, że zostałaś tak poturbowana podczas polowania. Co powiesz na podejście drugie z moją pomocą? –jej oczy delikatnie się zajarzyły jakby z ekscytacji.
Byłam nieco zaskoczona propozycją, ale wilczyca wyraźnie uwielbiała wspomagać innych, a ja nie miałam serca jej odmówić. Z westchnieniem kiwnęłam głową i mimowolnie posłałam jej troszkę pobłażliwy uśmiech. Przypominała mi odrobinę moje młodsze rodzeństwo, zdawała się nie dopuszczać do siebie zła tego świata. Nie twierdziła, że była naiwna czy zachowywała się jak ignorantka, właściwie to nawet mi imponowała, bo niemożliwym było by nie zaznała goryczy.
- Jako że sarny mnie już dziś skopały to co powiesz na króliki? Nie jestem szczególnie głodna, a będę miała przynajmniej jakieś wyzwanie. – spojrzałam na Kuro pytająco i widząc jak w jej oczach rozbłyska pasja uśmiechnęłam się pod nosem.
Nie zdziwiłabym się gdyby była ode mnie szybsza, w końcu ma skrzydła.

<Kuro?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz