Tym osobnikiem, który przeszkodził mi w spokojnym dniu, a raczej w spokojnym leżeniu okazała się wadera. Gdy spojrzałem na nią, wpierw się jakby wystraszyła, a potem ukazała się w całości, wychodząc z cienia drzew. Była to nie duża wadera ze skrzydłami. Jej futro było białe, z odcieniem szarego i fioletowego. Miała ciemne oczy,a końcówki uszu niebieskie. Patrzyła się na mnie nie pewnym wzrokiem, jakby się zastanawiała, czy jej czegoś nie zrobię. Przez chwilę po prostu się na siebie patrzeliśmy. Ja nie miałem żadnego powodu podejścia do niej, zapoczątkowania rozmowy, a tym bardziej znajomości. A ona... chyba nie była pewna mojej... nie agresywnej natury. Sam nie wiem. Ale jednak nie znałem jej, a skoro jestem basiorem beta, to chyba do moich obowiązków należy rozmowa z obcymi, prawda? No może nie do końca rozmowa. Raczej sprawdzenie kim jest wilk, czy nie ma złych zamiarów i takich tam bzdetów. Prawda? Ta... super...
Wstałem z ziemi i się rozciągnąłem po długim leżeniu. Nie spuszczałem wadery z oczu, patrzyłem się na nią swoim obojętnym wyrazem twarzy. Rozłożyłem skrzydła ukazując ich wielkość, jak i prawdziwy wygląd, po czym znowu je rozłożyłem. W końcu chciałem tylko rozciągnąć stare kości,a nie wznieść się w powietrze. Powolnym krokiem ruszyłem do obcej wadery, która stała tym razem pewniej. Jakby chciała mi pokazać, że niczego się nie boi, że nie można jej złamać. Nie zwróciłem na to większej uwagi. Skupilem się bardziej na tym, że jej woń była z jednej strony obca, czyli że jej nie znam, ale z drugiej strony była jakaś... znana. Tak jakby należała do tej watahy. Cóż... sam się zaraz przekonam. Gdy stanąłem przed nią, wyglądała przy mnie jak szczeniak. Gdybym jeszcze rozłożył skrzydła, wyglądałbym przy niej jak bóg.
- Przepraszam że zawracam ci głowę, ale muszę wiedzieć, kim jesteś - mój głos brzmiał poważnie, ale jednak obojętnie. - Ja jestem Dracon, basior beta watahy, w której obecnie się znajdujesz - wytłumaczyłem jej swoją tożsamość. - Jesteś nowa?
<Rose?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz