czwartek, 6 października 2016

Od Calamity CD. Shadow'a

Zmęczenie naprawdę dawało mi się we znaki, a niespodziewana burza sprawiła, że przeszedł mnie lodowaty dreszcz. Osłabiona targana przez wiatr podążałam bezszelestnie u boku Shadow’a i nieskutecznie starałam się odszukać wzrokiem coś co mogłoby posłużyć jako tymczasowe schronienie. Mój umysł był zamglony, widziałam, ale nie rozumiałam obrazów, które rejestrowały moje oczy. Szczerze nienawidziłam takiego stanu rzeczy, uczucie bezsilności i tej dziwnej wiotkość mego ciała. Zdecydowanie wyszłam z wprawy, lecz nie w rzemiośle jakim było tworzenie monet, ale w oszczędzaniu energii podczas procesu ich kreowania. Kiedyś z łatwością dawkowałam moc, teraz postąpiłam impulsywnie i bezmyślnie zużyłam całą siłę, mimo że tak wiele nie było jej potrzebne do jednej złotej monety. Gdy pierwsze krople wylądowały na moim ciele wydobyłam z głębokie i drżące westchnienie. Słysząc piorun uderzający w pobliżu przymknęłam oczy czując ucisk w skroniach i nieco się zachwiałam. Otwierając je zobaczyłam jak basior wyraźnie wskazuje coś łapą i śledząc ją od łokcia aż po koniuszki pazurów w końcu przesunęłam wzrok dalej i ujrzałam niewielką jaskinie. Nie potrzebowałam więcej sygnałów by ruszyć w jej kierunku. 
Wnętrze było raczej przytulne, ale bez problemu zmieściło by się w niej więcej osobników niż tylko nasza dwójka. Bez wahania weszłam w głąb tej jakże niepokaźnej groty i położyłam się, układając głowę na łapach. Odruchowo ogon przywarł do boku mojego ciała, a oczy powędrowały w kierunku towarzyszącego mi wilka. Nie zdecydował się schronić się przy ścianie, wręcz przeciwnie. Siedział w wejściu do jaskini i z zamkniętymi oczami przyjmował na pysk kolejne krople lodowatego deszczu. Z chwili na chwile pogoda zamieniała się w urwanie chmury, a ściana wody pochłonęła las, to też sylwetka Shadow’a stawała się coraz bardziej dostępna dla siły żywiołu. Po chwili był już całkiem przemoczony, z jego sierści coraz to szybciej skapywały krople, a opatrunki całkiem przesiąkły. Ściągnęłam brwi w zatroskanym wyrazie twarzy i skupiłam swoje ciepło na basiorze. 
Najbliższą mi przestrzeń rozświetliła delikatna niebieskawa poświata za sprawą moich oczu, które nieśmiało emanowały światłem. Przeszywający chłód, który jak się okazało odczuwał Shadow, zaczynał znikać za sprawą mojej magii, która go grzała. Nawet pomimo osłabienia nigdy nie stroniłam się od obdarowywania innych swoim wewnętrznym, można by nawet powiedzieć, żarem. Byłam w tym naprawdę dobra, w obdarowywaniu innych słodkim jak miód uczuciem bezpieczeństwa i wewnętrznego rozgrzania. Sprawiałam, że lodowaty dreszcz znikał w pozostałych, dosłownie i w przenośni. Czasem nie odczuwamy zimna, ale w środku nas czai się chłód i samotność, pojawia się lód, który pochłania całe serce czyniąc je obolałym, a wtedy czułe słowa pomagają. To właśnie robiłam, ogrzewałam słowem i magią. Pomagałam kiedy zawodził kogoś jego stan fizyczny lub psychiczny. Zdarzało się, że w mojej głowie majaczyła ta jedna arogancka i zarozumiała myśl, która nieznośnie wzbudzała we mnie poczucie winy, bo pozwalałam sobie na czucie się lepszą od innych. Od czasu do czasu z pomiędzy plątaniny słów w moim umyśle wychodzi to samolubne zdanie „Jestem w tym najlepsza”.
Jednocześnie gdzieś na marginesie myślałam o tym jak bardzo wszystko jedno w tej sytuacji było basiorowi. Czułam niepokój z tym związany, martwił mnie i nawet odrobinę się o niego bałam. Nie byłabym sobą gdybym nie troszczyła się o innych i nie wodziła za nimi zaniepokojonym spojrzeniem.
- Nie wiem co przeżyłeś, nie wiem co za sobą zostawiłeś, ale musisz wiedzieć, że nie ma takiej rzeczy, która usprawiedliwiała twój brak troski o własną osobę. – mój głos był cichy i nieco zachrypnięty, ale wiedziałam, że wilk mnie słyszy – Usiądź w głębi jaskini, proszę.
Widząc jak Shadow zmienia swoje miejsce spoczynku uniosłam kąciki pyska w słabym uśmiechu. Śledziłam go wzrokiem, by po chwili z jego sierści zaczęła się unosić para. Nie zdejmowałam wzroku z towarzysza do momentu, w którym był suchy i ostatecznie delikatna poświata emanująca z moich oczu powoli zgasła. Powieki mimowolnie mi opadły przynosząc ze sobą słodką ciemność przerywaną jedynie przez nieliczne burzowe błyski. Wsłuchana w krople uderzające o ziemie wypuściłam powoli i przeciągle powietrze. Ich rytm mnie usypiał, czułam jak nieśpiesznie odpływam w objęcia Morfeusza.
- Dziękuje. – szepnęłam tylko wdzięczna za to, że basior mnie posłuchał i zasnęłam nawet nie myśląc o tym, że towarzyszy mi ktoś kogo praktycznie nie znam.

<Shadow?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz