Wcale nie!
No, może zmęczenie. Paręnaście godzin wędrówki robi swoje. Ale bez przesady. Pomyślmy nad tym z drugiej strony; w końcu jestem na terenach Watahy!
Czarnogranatowe niebo przeszyła kolejna błyskawica. Szybko zmieniłam się w wilka. Całe szczęście, bo sekundę potem piorun trafił we mnie i rozbiegł się po kościach, przyjemnie łaskocząc. Wow, to uderzenie było jednym z potężniejszych. Momentalnie dodało mi sił. Skoczyłam na równe łapy i popędziłam przed siebie. Z każdym susem czułam, że zaraz zemdleję. W końcu nadeszło to, co się stać musiało. Upadłam na wilgotny mech zmeszany z liśćmi, w tym samym czasie zmieniając się w człowieka. Ostatkiem sił otoczyłam się osłoną pioruna. Potem zapadły egipskie ciemności.
************
Brrr! Poranna mgła otaczała mnie ze wszystkich stron. W powietrzu dało się wyczuć mieszaninę zapachów, jednak wraz z pierwszymi promieniami słońca coraz więcej widziałam, coraz więcej słyszałam, coraz więcej czułam. Wstałam, otrzepując się z ziemi i liści. Byłam przemoczona do suchej nitki, jednak to był akurat najmniejszy z moich problemów. Poczułam głód. Brzuch odmawiał mi posłuszeństwa. Natychmiast zmieniłam się w wilka i zaczęłam węszyć, aż zwietrzyłam zapach królika. Pognałam w kierunku woni, chodź nie było to łatwe przez mój brzuch. Zauważyłam szaraka i raz! dwa! trzy! Już był mój. Nim zaczęłam ucztę, rozejrzałam się dookoła. Byłam bardzo zaniepokojona... Zaczęłam powoli jeść, jednak z każdym kęsem mój apetyt się wzmagał. Po chwili z zająca została tylko skóra i kości. Nagle za moimi plecami trzasnęła gałązka. Szybko się odwróciłam.
<Ktoś? Ktokolwiek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz