poniedziałek, 3 października 2016

Od Calamity cd. Shadow'a

Uśmiechałam się na zewnątrz, ale w mojej głowy majaczył obraz basiora odwracającego ode mnie wzrok. Powiedział, że to nic ważnego i nie chce znać szczegółów, ale prawda była taka, że pragnęłam tego w tej chwili najbardziej. Czułam się z tym źle, moja ciekawość bywała czasem uciążliwa, ale fakt, że trzymałam ją na wodzy nieco zmniejszała poczucie winy. Pozostało mi jedynie przemilczeć ostatnie kilka minut i nie wspominać o tym. 
- No cóż, nie ma na co czekać. – rzuciłam spoglądając na nowo poznanego osobnika na co on skinął głową.
Po drodze miałam okazje zerknąć kątem oka na jego osobę i mój wzrok zarejestrował liczne blizny ukrytych pod sierścią. Nie ważne jak bardzo będziemy się starać i tak będą one widoczne, choć nie wydawało mi się, by Shadow pragnął uczynić je niewidocznymi dla innych. Wyglądało to bardziej jakby nie grało to dla niego znaczącej roli. 
Ostatecznie skupiłam się nie na śladach po dawnych ranach basiora, ale otoczeniu. Nic szczególnego nie dostrzegłam, drzewo przy drzewie. Gdzieś pośród gałęzi mignęła mi ruda kita wiewiórki, przyuważyłam też kilka ptaków. Ogólnie rzecz ujmując las tętnił życiem jak zawsze, ale nie było w tym nic nadzwyczajnego. Może za wyjątkiem liści, które zaczynały wreszcie nabierać jesiennych barw. Poniekąd cieszyłam się na myśl o wielobarwnych koronach drzew nawet jeżeli oznaczało to ich późniejsze opustoszenie. W swoim czasie miały na nowo zarosnąć, dlatego nie było nad czym ronić łzy. 
Jakoś nie było tematu do rozmowy, ale cisza mi nie przeszkadzała. Dla mnie była kojąca, szczególnie po moim jakże niestosownym pytaniu. Czułam, że sprawiłam mu ból, ale nie byłam pewna jak się zrekompensować. Pozostawało mi jedynie nasłuchiwać odgłosów dochodzących zewsząd i czekać na natchnienie. 
Tak jak zaczęliśmy wędrówkę, tak też ją kontynuowaliśmy i skończyliśmy. Zaczynałam żałować, że nie posiadam giętkiego i gadatliwego języka, bo mój towarzysz bez dwóch zdań był równie małomówny co ja. Zwykłam słuchać opowieści innych i raczej przytakiwać oraz czasem dodawać coś od siebie, ponieważ prawda była taka, że pozostali przyjemniej zapamiętają konwersacje głosząc swoje zdanie niż słuchając cudzego. Nigdy mi to nie przeszkadzało i jedynie gromadziłam kolejne to fakty o rozmówcy. 
Jezioro, do którego doszliśmy po pewnym czasie prezentowało się olśniewająco, dosłownie. Tafla wody mieniła się w promieniach słońca tworząc piękne widowisko, a lilie delikatnie poruszały się pod wpływem niewielkich fal powodowanych przez wpływającą do zbiornika rzekę. Wetchnęłam na ten widok i zwróciłam się ku basiorowi.
- Nie będzie Ci przeszkadzało jeżeli się wejdę do wody? – spytałam przezornie. Jego opatrunki tylko by się zmarnowały gdyby je zamoczył, a czułam się nieswojo zostawiając go na lądzie. Był to trochę niedorzeczny sposób na urażenie kogoś, ale wolałam się upewnić, bo nie zwykłam źle nastawiać do siebie innych.
- Skądże. – odparł beznamiętnie i przysiadł na brzegu.
Nie wykazywał żadnych emocji, pozostawał raczej pasywny. Wzbudziło to we mnie swego rodzaju zatroskanie i ciekawość związaną z tym co doprowadziło u niego do takiego, a nie innego ukształtowania się charakteru. To w sumie intrygujące jak duży wpływ ma na nas otoczenie. Najmniejszy bodziec może nas zmienić, ale jeszcze bardziej interesujące było to, że nieświadomie to my decydujemy, którą ze ścieżek po danym zdarzeniu obierzemy. Jedni po byciu zranionym zaczną pałać nienawiścią do innych, a drudzy staną się empatyczni i będą się starali uchronić drugiego wilka przed bólem, którego sami zaznali. Przymknęłam oczy na chwilę i ciężko wypuszczając powietrze odgoniłam od siebie te myśli, by po chwili poczuć na poduszeczkach łap chłodną wodę. Zagłębiając się coraz głębiej poczułam jak otaczająca mnie woda bez problemu zaczęła muskać moją skórę i poczułam dreszcz. Moje spojrzenie powędrowało w stronę Shadow’a, który siedział pusto wpatrzony w ścianę lasu. Zmarszczyłam nieco brwi z troską w oczach i popchnięta impulsem z łatwością, korzystając z pomocy wody stanęłam na tylnych łapach, a przednie złączyłam razem. Skupiłam swoją energie magiczną i po chwili dostrzegłam błysk złotej monety. Mój oddech stał się ciężki i przyśpieszył, ale wiedziałam, że moje dzieło było warte wysiłku. Złapałam zębami za krawędź nowo stworzonego przedmiotu i podpłynęłam do basiora. Moje działania przyciągnęły jego uwagę i przerwały zamyślenie. Teraz obserwował jak się zbliżam i bez większego entuzjazmu skupił wzrok na monecie. Ociekająca wodą upuściłam ją u jego łap i posłałam mu ciepły uśmiech.
- Jeżeli kiedykolwiek przytrafi Ci się coś podobnego do wydarzeń, które zadały Ci tak liczne rany to użyj tej monety. Spełni każde życzenie, ale jest jednorazowa. Może Ci nawet uratować życie jeżeli jej tak nakażesz. 
<Shadow? Nie przejmuj się tym, każdy ma swoje sprawy do załatwienia c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz