Ona miała siedem ogonów! To… To nie jest możliwe, nie? Chwyciłam różdżkę przywołaną z Duat. Tak… Tak na wszelki wypadek, gdyby zaatakowała.
- Nazywam się Anadil – rzekła. Jej głos był dość. łagodny. Skierowałam różdżkę ku ziemi.
- A ty? – spytała – Kim jesteś?
Z nerwów przełknęłam ślinkę.
- Lllyra – jęknęłam – Lyra.
Wadera spojrzała na różdżkę w mojej łapie. Ona chyba mogłaby wywołac duże zdziwienie. Zapytała o nią.
- Tak – powiedziałam – jestem magiem egipskim – szepnęłam.
- Ja jestem łowczynią – powiedziała – Gdzie idziesz? Bo ja do watahy.
Nie mogłam wypaplać swego sekretu. Ale co powiedzieć?
- E…. – jęknęłam – Ja… Ja też do watahy….
- Serio? – cieszyła się Anadil – To chocmy razem!
Jęknęłam cicho. Popadłam w kłopot. Przywołałam z Duat upolowaną antylopę.
- Mogę? – spytała wadera. Pokiwałam głową,
- Jeśli cię nie obrzydza, to proszę, poczęstuj się. Ja jestem wegetarianką. Ale nie na dobrych roślin w okolicy i muszę się żywic niestety mięsem.
- Wilk wegetarian? – spytała – To nie codzienny widok.
- Pewnie – z niechęcią oderwałam kawałek zwierzęcia. ,,Ochyda`` - pomyślałam jedząc.
- Jesteś…. Waderą? Bo mi nie wyglądasz.
- Prawie – powiedziałam – mam rok i sześć miesięcy. Niedługo.
Polubiłam tą nieznajomą. Była tak samo ciekawska, co ja.
<Anadil?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz