No więc na koniec przypominam o zgłoszeniu się w komentarzu, na chacie lub na howrse.
sobota, 27 maja 2017
Odnowa?
Na samym początku chciałabym powiedzieć, że wracam i pragnę odnowić bloga. Wiem, długo mnie nie było, bo aż prawie cały rok szkolny... Zauważyłam, że blog umarł, a to najgorsze co mogłoby się stać, dlatego pragnę poinformować o selekcji. Każdy kto nie zgłosi się zostanie usunięty z bloga. Jak kiedyś powiedziałam, że chce widzieć tu nowych, aktywnych ludzi, ale zawiodłam się. Wpisując nazwę watachy w google byłam pozytywnie nastawiona i podekscytowana, ale to co zobaczyłam przeraziło mnie. Dracon odszedł, a na blogu istniała pustka. Jedyne pozytywne uczucia powstały we mnie dzięki osobie o nicku na chacie: Nigar. Dziękuje za miłe słowa.
niedziela, 19 marca 2017
Tak jak widać...
...blog umarł i tyle. Ja już się nim nie będę zajmować, usuwam siebie z administratorów. Bloga nie usunę, bo nie ja go tworzyłam. Decyzja będzie należeć do Saphiry, gdy wróci.
Żegnam.
Żegnam.
wtorek, 17 stycznia 2017
Od Lyry cd Anadil
Ta młoda wadera, Anadil była super fajna. Razem szliśmy przez mały lasek. Te maliny - istna pychotka. Poleciłabym je innym wegetariańskim wilkom - chodź wydaje mi się, że jestem wyjątkiem. Czasami, jak jem te roślinki zastanawiam się, czemu jestem wybrykiem natury. Wilk powinien przecież żreć mięso! Może będę musiała się do tego zmusić, aby nie zostać pośmiewiskiem w watasze. W końcu tam zmierzamy. Na spotkanie z moim przyjacielem, Tiarge'em będzie jeszcze czas. Nie miałam ochoty pozostawiać jedynej osoby, która mnie lubi. Tak, nikt mnie nie lubi - wszystkich irytuję i drażnię. Wciąż posłusznie dreptałam za kumpelą. Plus był taki, że razem namy większe szanse przetrwać w drodzę. Po policzku popłynęła mi łezka wzruszenia. Wciąż wierzyłam, że zostałam stwożona do jakiegoś wyczynu. I tak myśląc weszłam w drzewo.
- Au! - Zawyłam i upadłam na wilgotną ziemię. Usta Anadil wskazywały na to, jakby chciała powiedzieć ,, Uważaj!''. Zmarszczyła brwi. Pomogła mi wstać. Ja rozmasowałam zwichniętą wcześniej kostkę u przedniej łapy.
- O czym myślisz? - Spytała mnie.
- Ja? Myślę, jak będzie wyglądała.
Spojrzała na mnie.
- Co jak będzie wyglądała?
- Wataha tajemniczej mgły.
Zrobiłyśmy postój. Byłam strasznie zmęczona. I zrozpaczona, chodź nie wiem czemu. Powiedziałam Adadil o czym naprawdę myślałam. Była zainteresowana moją historią.
<Anadil?>
- Au! - Zawyłam i upadłam na wilgotną ziemię. Usta Anadil wskazywały na to, jakby chciała powiedzieć ,, Uważaj!''. Zmarszczyła brwi. Pomogła mi wstać. Ja rozmasowałam zwichniętą wcześniej kostkę u przedniej łapy.
- O czym myślisz? - Spytała mnie.
- Ja? Myślę, jak będzie wyglądała.
Spojrzała na mnie.
- Co jak będzie wyglądała?
- Wataha tajemniczej mgły.
Zrobiłyśmy postój. Byłam strasznie zmęczona. I zrozpaczona, chodź nie wiem czemu. Powiedziałam Adadil o czym naprawdę myślałam. Była zainteresowana moją historią.
<Anadil?>
sobota, 26 listopada 2016
Uwaga!
Tymczasowo zawieszam swoją obecność na blogu... może kiedyś wrócę, ale czasem w życiu jest taki okres, że nie wie się co ma się robić, aby było dobrze... Ale proszę was, wy nie odchodźcie przeze mnie, wy jesteście członkami tej watahy. Kiedy wrócę, chciałabym widzieć tutaj aktywność i nowych ludzi. A na pewno wróce...
Jeśli jednak mnie nie będzie w wakacje... to przepraszam, ale to znaczy, że jednak nie wrócę, a Betha Dracon stanie się Alphą Draconem.
Jeśli jednak mnie nie będzie w wakacje... to przepraszam, ale to znaczy, że jednak nie wrócę, a Betha Dracon stanie się Alphą Draconem.
~Saphira
czwartek, 17 listopada 2016
Od Anadil cd. Lyry
Mimo zjedzonego wcześniej zająca musiałam przyznać, że antylopa była wyborna. Nie rozumiałam, co ta wadera, swoją drogą bardzo miła, widziała w roślinach. Tak, jasne. Zdrowe, no i takie fit. Nie to, że nie próbowałam. Owszem, znalazłam kiedyś takie zielone, co to miało liście kwaśne jak nie wiem co. Od tego czasu przerzuciłam się na mięso.
Zapytałam nową znajomą o to, co to mogło być.
- Nie wiesz? Przecież to szczaw. - odparła Lyra z autentycznym zdumieniem.
- Błee, ochydny był. - udawałam, że kaszlę z obrzydzenia.
Wadera zachichotała, po czym zbliżała się z niesmakiem.
- Ochyda to twoje mięsne ścierwa.- prychnęła niby to poważnie, ale już ją wiedziałam, że ledwo skrywa śmiech.
Ja także już dokończyłam jeść.
- Wcale nie-e! Wiesz, nie wiem jak ty, ale ja idę dalej. Chcesz? - z nadzieją spojrzałam na wilczycę. Towarzyszka byłaby mile widziana...
- Mhm.- mruknęła.
Ruszyłyśmy ścieżką przez las. Dookoła liście sypały się kolorową kaskadą na wilgotną ziemię. Wtem zauważyłam taki malutki krzaczek z jakimiś owocami. Szturchnęłam Lyrę.
- Cooooo? - jęknęła.
- No patrz. Tam, widzisz?
Wadera spostrzegła krzak i radośnie pobiegła w jego stronę. Obwąchała dokładnie owoce po czym kłapnięciem połknęła jeden.
- Py-cho-ta! To chyba jakaś późna odmiana malin... Spróbuj tylko!
Niechętnie liznęłam jedną malinkę.
- Ej, tak nie poczujesz smaku! No zjedz!
Naburmuszona skubnęłam owocek.
- Ty, jakie to dobre!
- A nie mówiłam!?
Obie oskubałyśmy krzaczek do resztek, dopóki nie została na nim żadna niebiańsko smakująca malina.
Zapytałam nową znajomą o to, co to mogło być.
- Nie wiesz? Przecież to szczaw. - odparła Lyra z autentycznym zdumieniem.
- Błee, ochydny był. - udawałam, że kaszlę z obrzydzenia.
Wadera zachichotała, po czym zbliżała się z niesmakiem.
- Ochyda to twoje mięsne ścierwa.- prychnęła niby to poważnie, ale już ją wiedziałam, że ledwo skrywa śmiech.
Ja także już dokończyłam jeść.
- Wcale nie-e! Wiesz, nie wiem jak ty, ale ja idę dalej. Chcesz? - z nadzieją spojrzałam na wilczycę. Towarzyszka byłaby mile widziana...
- Mhm.- mruknęła.
Ruszyłyśmy ścieżką przez las. Dookoła liście sypały się kolorową kaskadą na wilgotną ziemię. Wtem zauważyłam taki malutki krzaczek z jakimiś owocami. Szturchnęłam Lyrę.
- Cooooo? - jęknęła.
- No patrz. Tam, widzisz?
Wadera spostrzegła krzak i radośnie pobiegła w jego stronę. Obwąchała dokładnie owoce po czym kłapnięciem połknęła jeden.
- Py-cho-ta! To chyba jakaś późna odmiana malin... Spróbuj tylko!
Niechętnie liznęłam jedną malinkę.
- Ej, tak nie poczujesz smaku! No zjedz!
Naburmuszona skubnęłam owocek.
- Ty, jakie to dobre!
- A nie mówiłam!?
Obie oskubałyśmy krzaczek do resztek, dopóki nie została na nim żadna niebiańsko smakująca malina.
( Lyra? )
środa, 16 listopada 2016
Od Blade'a
Śmierć bliskich?
Śmierć... Niby nic, ale gdy tylko to się stanie... Czy kiedyś was zastanawiało jak czuje się ktoś, kto stracił bliską osobę?! Bliskiego wilka? Czy to Ci się zdarzyło?
Sam za szczeniaka nie wiedziałem co to śmierć. Z czasem (paru dni), się dowiedziałem. Inaczej ból, smutek, samotność, przygnębienie... To jest coś nieprawdopodobnego... Coś okropnego, co zadaje nam cios w samo serce! Nie da się tego dokładnie wyjaśnić. Nie da się tego wytłumaczyć. Większość na pewno mówi, że przecież to czeka każdego! Mnie, ciebie, kolegę, koleżankę, rodzinę... I co wtedy czujesz? Ja? Wszystko na raz. Serce nadal cierpi, najczęściej aż do śmierci. Niektórych wykończy psychicznie, ale co poradzić? Nie da się tego ominąć, nie da się z tego kółka wyjść! Rodzisz się, umierają dziadkowie potem rodzice, bliscy, a na końcu ty. Chyba że się wcześniej powiesisz lub ktoś inny zrobi to pierwszy. Samobójstwo? Przestępstwo? Zabójstwo? To wszystko brzmi łagodnie, ale np. jakby cię zarzynali, to byś miał dość już przy pierwszym cięciu! Ja sam mam mieszane uczucia i to są moje zdania. Moje myśli, uczucia. Wy... Co wtedy czujecie...? Pewnie to teraz do was nie trafi... Jeżeli jest ktoś np. z patoli? To co? On jest dla niektórych wtedy najgorszy... Ale czemu? Najprędzej dlatego, że tak go wychowali rodzice, a może tylko z powodów rodziców? Stoję czasem w jednym miejscu, czas mija niepostrzeżenie. Byłeś niedawno szczeniakiem a jesteś już dorosły. Tak samo w życiu ludzkim. Na początku masz wszystko gdzieś, a potem jak dojdzie coś do czegoś to robisz nabiegu i byle jak. Później żałujesz do usra**j śmierci. To jest życie!!! To nie film. Robisz jeden jedyny błąd i... Możesz stracić życie, na zawsze... To nie jest... Niektórzy wiele razy mają na swoje życie wyje**ne, a to dlatego, że go nie doceniają! Nie potrafią cieszyć się tym, co mają. Miałem w życiu wiele takich sytuacji. Wojny nigdy się nie skończą, a już lepiej nie mówić o zabójcach, samobójcach, gwałcicielach i pedofilach. Pytam się co to ma być? To raczej nie jest normalny świat i nigdy nim nie będzie...
Śmierć... Niby nic, ale gdy tylko to się stanie... Czy kiedyś was zastanawiało jak czuje się ktoś, kto stracił bliską osobę?! Bliskiego wilka? Czy to Ci się zdarzyło?
Sam za szczeniaka nie wiedziałem co to śmierć. Z czasem (paru dni), się dowiedziałem. Inaczej ból, smutek, samotność, przygnębienie... To jest coś nieprawdopodobnego... Coś okropnego, co zadaje nam cios w samo serce! Nie da się tego dokładnie wyjaśnić. Nie da się tego wytłumaczyć. Większość na pewno mówi, że przecież to czeka każdego! Mnie, ciebie, kolegę, koleżankę, rodzinę... I co wtedy czujesz? Ja? Wszystko na raz. Serce nadal cierpi, najczęściej aż do śmierci. Niektórych wykończy psychicznie, ale co poradzić? Nie da się tego ominąć, nie da się z tego kółka wyjść! Rodzisz się, umierają dziadkowie potem rodzice, bliscy, a na końcu ty. Chyba że się wcześniej powiesisz lub ktoś inny zrobi to pierwszy. Samobójstwo? Przestępstwo? Zabójstwo? To wszystko brzmi łagodnie, ale np. jakby cię zarzynali, to byś miał dość już przy pierwszym cięciu! Ja sam mam mieszane uczucia i to są moje zdania. Moje myśli, uczucia. Wy... Co wtedy czujecie...? Pewnie to teraz do was nie trafi... Jeżeli jest ktoś np. z patoli? To co? On jest dla niektórych wtedy najgorszy... Ale czemu? Najprędzej dlatego, że tak go wychowali rodzice, a może tylko z powodów rodziców? Stoję czasem w jednym miejscu, czas mija niepostrzeżenie. Byłeś niedawno szczeniakiem a jesteś już dorosły. Tak samo w życiu ludzkim. Na początku masz wszystko gdzieś, a potem jak dojdzie coś do czegoś to robisz nabiegu i byle jak. Później żałujesz do usra**j śmierci. To jest życie!!! To nie film. Robisz jeden jedyny błąd i... Możesz stracić życie, na zawsze... To nie jest... Niektórzy wiele razy mają na swoje życie wyje**ne, a to dlatego, że go nie doceniają! Nie potrafią cieszyć się tym, co mają. Miałem w życiu wiele takich sytuacji. Wojny nigdy się nie skończą, a już lepiej nie mówić o zabójcach, samobójcach, gwałcicielach i pedofilach. Pytam się co to ma być? To raczej nie jest normalny świat i nigdy nim nie będzie...
poniedziałek, 14 listopada 2016
Od Lyry cd. Anadil
- Kim jesteś? – spytałam przyglądając się waderze.
Ona miała siedem ogonów! To… To nie jest możliwe, nie? Chwyciłam różdżkę przywołaną z Duat. Tak… Tak na wszelki wypadek, gdyby zaatakowała.
- Nazywam się Anadil – rzekła. Jej głos był dość. łagodny. Skierowałam różdżkę ku ziemi.
- A ty? – spytała – Kim jesteś?
Z nerwów przełknęłam ślinkę.
- Lllyra – jęknęłam – Lyra.
Wadera spojrzała na różdżkę w mojej łapie. Ona chyba mogłaby wywołac duże zdziwienie. Zapytała o nią.
- Tak – powiedziałam – jestem magiem egipskim – szepnęłam.
- Ja jestem łowczynią – powiedziała – Gdzie idziesz? Bo ja do watahy.
Nie mogłam wypaplać swego sekretu. Ale co powiedzieć?
- E…. – jęknęłam – Ja… Ja też do watahy….
- Serio? – cieszyła się Anadil – To chocmy razem!
Jęknęłam cicho. Popadłam w kłopot. Przywołałam z Duat upolowaną antylopę.
- Mogę? – spytała wadera. Pokiwałam głową,
- Jeśli cię nie obrzydza, to proszę, poczęstuj się. Ja jestem wegetarianką. Ale nie na dobrych roślin w okolicy i muszę się żywic niestety mięsem.
- Wilk wegetarian? – spytała – To nie codzienny widok.
- Pewnie – z niechęcią oderwałam kawałek zwierzęcia. ,,Ochyda`` - pomyślałam jedząc.
- Jesteś…. Waderą? Bo mi nie wyglądasz.
- Prawie – powiedziałam – mam rok i sześć miesięcy. Niedługo.
Polubiłam tą nieznajomą. Była tak samo ciekawska, co ja.
Ona miała siedem ogonów! To… To nie jest możliwe, nie? Chwyciłam różdżkę przywołaną z Duat. Tak… Tak na wszelki wypadek, gdyby zaatakowała.
- Nazywam się Anadil – rzekła. Jej głos był dość. łagodny. Skierowałam różdżkę ku ziemi.
- A ty? – spytała – Kim jesteś?
Z nerwów przełknęłam ślinkę.
- Lllyra – jęknęłam – Lyra.
Wadera spojrzała na różdżkę w mojej łapie. Ona chyba mogłaby wywołac duże zdziwienie. Zapytała o nią.
- Tak – powiedziałam – jestem magiem egipskim – szepnęłam.
- Ja jestem łowczynią – powiedziała – Gdzie idziesz? Bo ja do watahy.
Nie mogłam wypaplać swego sekretu. Ale co powiedzieć?
- E…. – jęknęłam – Ja… Ja też do watahy….
- Serio? – cieszyła się Anadil – To chocmy razem!
Jęknęłam cicho. Popadłam w kłopot. Przywołałam z Duat upolowaną antylopę.
- Mogę? – spytała wadera. Pokiwałam głową,
- Jeśli cię nie obrzydza, to proszę, poczęstuj się. Ja jestem wegetarianką. Ale nie na dobrych roślin w okolicy i muszę się żywic niestety mięsem.
- Wilk wegetarian? – spytała – To nie codzienny widok.
- Pewnie – z niechęcią oderwałam kawałek zwierzęcia. ,,Ochyda`` - pomyślałam jedząc.
- Jesteś…. Waderą? Bo mi nie wyglądasz.
- Prawie – powiedziałam – mam rok i sześć miesięcy. Niedługo.
Polubiłam tą nieznajomą. Była tak samo ciekawska, co ja.
<Anadil?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)